Wczoraj po kąpieli się zaczęło.. Najpierw źle podłączyłam jedzonko i wyleciało na podłogę, łóżeczko , a reszta na Adę, Potem źle ją odessaliśmy i była godzinę niespokojna, a wiadomo, że po jedzeniu jak ja za mocno odsysam to ulewa, wiec czekaliśmy godzinkę udało się i .Ada zasnęła. Jednak HORROR zaczął się o 23.00 respirator zaczął piszczeć i nie przestawał, dawał wdechy, nie było wydechu.
Próbowaliśmy wszystkiego: osuszanie rur NIC, włączanie, wyłączanie PUDŁO, przekładanie Ady chyba ze sto pozycji, chwile było dobrze i znów pisk,w końcu mała się obudziła i zaczęła się zabawa na całego...Ada pełna szczęścia saturacja 98, tętno 128, My chyba tętno 300 z nerwów, nasza córeczka pełen luz, a respirator wyje. Powtórzyliśmy wszystko od nowa i nic..Wreszcie matczyna intuicja pomogła, przypomniało mi się, ze podłożyłam pod rurkę inny rodzaj gazików. Wymieniliśmy i RERSPITAROREK przestał piszczeć, jednak walka zakończyła się grubo po północy.
.
http://www.adawnuk.pl/index.php?page=blog&id=&title=chwile-grozy...