Ach pogoda nieznośna nie moża wyjść na dwór pospacerować, jak nie pada to wieje u nas.. Ada jak narazie stabilnie i to najważniejsze.. Mieliśmy jechać nad morze i może przy okazji dowiedzić Julinkową rodzinkę i nie wyszło. Jakoś planowanie nam nie wychodzi, a naszym przypadku trzeba wsiadać rano i jechać.. A ja jestem chyba zbyt niezdecydowana, to wynika z moich obaw o Adę.. Chyba stałam się Matką Kwoką, bo kurą domową już jestem od jakiegoś czasu. Coraz częściej łapię sie na tym, że muszę to polubić, ale ciężko.. I jak domowa gospodyni jestem strasznie niezorganizowana.. achh, ale mus to mus, nie..
dopiszę wiecej wieczorem..
A dopisuje troszkę.. Uciekłam z domu do mojego rodzinnego miasta zostawiając dziecko z ojcem. On należy do zorganizowanych. Przyjechalam dziecko wykąpane, zadowolone nakarmione i nawet nie patrzyłam na mnie z utęsknieniem jak weszłam..
Zrobiłam zakupy, spotkałam znajome co prawda w Markecie, ale poplotkowałam, pożaliłam się nad własnym losem, ale troszkę.
Nawet M jak mieszkanie, żeby zobaczyć jak zagospodarować małą łazienkę, bo musimy wannę wstawić dla Aduni.. Jednak w tym czasopiśnie, chyba widzileli naszej łazienki jest znacznie mniejsza :-(... Ale wiecie co stwierdziłam ludzie boją się ze mną rozmawiać nie wiedzą jak sie zachować.. Wielu wiele, że Ada jest chora, ale nie mają pojęcia jak to wygląda... No w sumie jak ,by nas nie spotkało SMA I to też, bym nie wiedziła z czym to się je.. czsem ile ilu ludzi mnie ominie, a ilu zagada, wychodzi remis...
Ale z innej beczki Ada nie zniosi wibratorka logopedycznego bardzo płacze.. Dozujemy jej więc terapię, a tak w sumie to, Ada ostatnio jest strachliwa i nieufna na nowości,,,
.